Idiotka - powiedziała do siebie i zacisnęła palce na kierownicy. Jechała do miasta. Do Prosperity. Dlaczego wyjeżdżasz? Przecież zawsze chciałaś Briga, a teraz jest twój. On cię kocha. Powiedział, że cię kocha. Dlaczego wyjeżdżasz? Bo muszę. Jestem żoną Chase’a. Już nie. Chase nie żyje. Ty go nie zabiłaś. Nie zabił go Brig. Po prostu tak się stało. Kochasz Briga! Do cholery, dlaczego wyjeżdżasz? Muszę. Spojrzała we wsteczne lusterko, zobaczyła w nim swoje oczy i zwolniła pedał gazu. Wyjeżdżasz, bo się boisz, Cassidy Buchanan. Boisz się, że kochasz za bardzo, boisz się przyznać, że Brig był zawsze w twoim sercu, boisz się przyszłości, o której nawet nie śmiałaś marzyć. Przyznaj się, Cassidy, jesteś gówniarą. O Boże! Nacisnęła hamulec i jeep zjechał na pobocze. Samochodem zarzuciło, a opony zostawiły ślad przy linii na drodze. Cassidy znowu spojrzała w lusterko, we własne oczy. Nigdy nie uciekałaś od walki, Cassidy McKenzie, i na pewno nie będziesz robić tego teraz. Kochała Briga. On kochał ją. Nic nie mogło stanąć im na drodze. Cokolwiek los im zdarzy i jakkolwiek się czują z powodu śmierci Chase’a, mogą przez to przejść. Zapomnieć o przeszłości. Stawić czoło przyszłości. Razem! Radość zagościła w jej sercu. Wróci, zanim Brig się obudzi. A kiedy otworzy oczy, kiedy świt rozjaśni im twarze, powie mu, jak bardzo go kocha. A potem mu to pokaże. Skręciła kierownicę i nacisnęła z całej siły pedał gazu. Jeep zawrócił przechylając się na bok. Jechała do domu. I wtedy zobaczyła pomarańczową łunę na horyzoncie, złote światło, którego nie powinno być o tej porze nocy. Serce w niej zamarło. Na chwilę przestała oddychać. Nie! To niemożliwe! - Proszę, Boże, nie! W głębi duszy wiedziała, że coś się stało, ale nie mogła uwierzyć, że wybuchł następny pożar - w jej domu... O Boże, proszę, tylko nie Brig! - Wyłaź z łóżka, łajdaku! - Trzask ładowanej strzelby przerwał ciszę w pokoju. Cassidy? Gdzie jest Cassidy? Brig podniósł głowę i strach chwycił go za serce. Patrzył w lufę strzelby, którą trzymał Derrick Buchanan. Zaciskał palce na spuście. - Powinienem był to zrobić dawno temu! - O czym ty mówisz? - Brig natychmiast otrzeźwiał. W pokoju było ciepło, ale Briga mroził strach. Widział jedynie lufę strzelby wycelowaną w jego głowę. Nie było przy nim Cassidy. Dzięki Bogu. Chyba że... Chyba że Derrick już ją znalazł. - Wkładaj portki, McKenzie. - Derrick splunął. Jego twarz wykrzywiła się w gwałtownej złości, aż Brig skulił się. Zaschło mu w gardle i z trudem oddychał. Chociaż była noc, w pokoju było dziwnie jasno. I gorąco. Unosił się przejmujący zapach strachu. Gdzie jest pies? Powoli, żeby nie zdenerwować brata Cassidy, Brig założył dżinsy. Cały był spięty, gotowy uchylić się w razie potrzeby. - Gdzie jest Cassidy? Derrick wzruszył ramionami. - Nigdy nie mogłeś połapać się w swoich kobietach, co? - Była tu ze mną. Musi być bezpieczna. Na pewno jest. Strach przenikał go do szpiku kości. - Ale jej nie ma. Nie ma też jeepa. Kochasiu, nie masz kogo zawołać na pomoc. Poczuł ulgę. Jeżeli Cassidy jest bezpieczna, to nic więcej go nie obchodzi. Nic więcej nie ma znaczenia. A wyglądało na to, że Derrick nie kłamie. Nie w takiej chwili. Był pełen nienawiści do Briga. Skłamałby z rozkoszą, że już zrobił jej krzywdę, żeby sprawić mu ból. - A jeżeli chodzi o psa, to albo zeżarł truciznę na szczury, albo Cassidy zabrała go ze sobą, bo też go tu nie ma. Na szczęście dla mnie. Nie cierpię kundli. Brudnych mieszańców. Oczy Derricka zrobiły się ciemniejsze. Brigowi napięły się mięśnie. Chciał chwycić broń i wycelować Derrickowi w łeb, ale był na przegranej pozycji. Derrick strzeliłby do niego pierwszy, więc się powstrzymał i gorączkowo myślał, co robić. Starał się zyskać na czasie. Derrick skinął głową w stronę drzwi i warknął: - Jak to jest pieprzyć się z obiema moimi siostrami? - Jego oczy wąskie jak szparki, patrzyły z furią. - Co? Derrick pomachał bronią w stronę drzwi. Brig zrozumiał że ma wyjść z sypialni. Wyszedł na korytarz z łomoczącym sercem. Czuł, że podniósł mu się poziom adrenaliny. - Może mi powiesz, która była lepsza? Angie czy Cassidy? Zawsze mnie to ciekawiło. Z Cassidy się nie zadawałem. - Zamknij się!


- 2 -
stroić, dbać o włosy, dekorować swoje mieszkanie -tak jak ludzie w
gliniarz.
werandę, owinęła się kocem i usiadła na wiklinowej sofie,
- Drzewo...! - Milla usłyszała krzyk Diaza i zrozumiała.
- Koniec? - zapytał Diaz.
zdołała wymówić zdanie:
by nie zignorowała, no i nie czekała na powrót Łowcy Przyszłaby
długich dyżurów i nagłych wypadków, które trafiają Się zawsze tuż
Chwila zawahania, potem nieśmiały głos z hiszpańskim
pieniądze. Prawie zbankrutowaliśmy, spłacając kredyty studenckie,
- Czemu nic nie mówiłeś? - spytała Milla. - Czemu nie poszedłeś
rozpoznając przybysza.
sennik pies Znaczenie snu o psie

Jak mebel. Rozpacz i cierpienie, które wypełniały Millę, ledwie

piersi zdradził, że urzędniczka nazywa się Ellin Daugette. Milla

patrzeć. Co teraz będzie? Aresztują ją, czy jak?
Substancje komedogenne w kosmetykach, czyli co zapycha naszą skórę

o kłopoty

„pozycji zjazdowej" nad muszlą (nawet nie dopuszczała myśli, że
więc True odwiózł mnie do domu swoim, a Rip wziął taksówkę.

samotnia karkonosze

z innymi ludźmi. Wyrwanie go z tego świata oznaczałoby dla dziecka

True zdecydowanie nie był w dobrym nastroju. Kiedy jego
boleć i przerażona pomyślała, co to będzie, jeśli jednak przysiądzie na
latach bezowocnych poszukiwań dziecka?
siłownia warszawa